Chłodne nocne powietrze paliło płuca Lili, gdy skryła się w wąskiej alejce za starym magazynem. Jej serce wciąż waliło jak szalone po ucieczce, a ręce lekko drżały, gdy opierała się o chropowatą kamienną ścianę.
Rafael stał tuż obok niej, oddychając ciężko, ale kontrolowanie. Jego oczy wbijały się w mrok, uważnie lustrując otoczenie w poszukiwaniu ruchu – znaku, że mężczyzna nadal ich ściga.
Mijały minuty. Cisza.
— Myślisz, że odszedł? — wyszeptała Lila.
Rafael czekał jeszcze chwilę, zanim skinął głową.
— Na razie. Ale to nie znaczy, że jesteśmy bezpieczni.
Odsunął się o krok i oparł ramiona na piersi, opierając się o ścianę. Blask księżyca rzucał blade światło na jego twarz, a Lila dostrzegła w niej cień gniewu i niepokoju.
— Ten mężczyzna… wiedział, że byliśmy w willi. To oznacza, że nas obserwował – albo wiedział, że tam pójdziemy.
Lila przełknęła ślinę.
— To znaczy, że ktoś go o tym poinformował.
Rafael powoli skinął głową.
— A to oznacza, że już nie tylko szukamy odpowiedzi. Staliśmy się częścią czegoś o wiele bardziej niebezpiecznego, niż myślałem.
***
Nagle usłyszeli kroki – nie spieszone, ale ostrożne, wyważone.
Rafael napiął się i instynktownie chwycił Lilę za ramię, wciągając ją głębiej w cień. Ich oddechy zwolniły, a zmysły wyostrzyły się.
I wtedy go zobaczyli.
Ze ślepej uliczki wyłonił się starszy mężczyzna, szczupły, o siwych skroniach i przenikliwym spojrzeniu. Zatrzymał się kilka metrów od nich, unosząc dłonie na znak, że nie jest zagrożeniem.
— Mam nadzieję, że was nie przestraszyłem — powiedział spokojnym głosem.
Rafael od razu stał się podejrzliwy.
— Kim pan jest?
Mężczyzna zmierzył ich wzrokiem, po czym powoli sięgnął do wewnętrznej kieszeni płaszcza i wyciągnął coś – zdjęcie.
Podniósł je tak, by księżyc rzucił na nie światło.
Lila podeszła bliżej i wciągnęła gwałtownie powietrze.
To było to samo zdjęcie, które znaleźli w willi – fotografia siostry Rafaela z dwoma nieznajomymi mężczyznami.
— Zakładam, że jej szukacie — powiedział nieznajomy. — I mogę wam pomóc.
Rafael podszedł bliżej, jego oczy zwęziły się podejrzliwie.
— Skąd pan to wie?
Mężczyzna westchnął.
— Bo wiedziałem, że prędzej czy później ktoś się tu pojawi. Macie pytania, a ja mam kilka odpowiedzi. Ale nie tutaj.
Wskazał głową na wąską uliczkę.
— Chodźcie ze mną. Pokażę wam coś, co powinniście wiedzieć.
Lila spojrzała na Rafaela, niepewność malowała się w jej oczach.
Czy mogli mu zaufać?
Ale potem pojawiło się inne, ważniejsze pytanie:
Skąd on wiedział, że właśnie tutaj się ukryli?
***
Rafael podszedł bliżej do mężczyzny, jego spojrzenie było uważne i pełne ostrożności.
— Czekaj. Zanim za panem pójdziemy… Skąd pan nas znalazł?
Mężczyzna, który przedstawił się jako Manuel, lekko się uśmiechnął.
— Nie było trudno was znaleźć. Ludzie tutaj mówią. A to była tylko kwestia czasu, zanim wpadniecie w kłopoty.
Ale Lila wyczuła, że to nie cała prawda.
— Dlaczego akurat teraz? — zapytała podejrzliwie. — Dlaczego nie wcześniej?
Manuel westchnął.
— Bo nie byłem pewien, czy naprawdę jej szukacie… czy tylko jesteście częścią tej gry.
Przeszedł ją dreszcz.
— Jakiej gry? — Rafael spojrzał na niego ostro.
Manuel pokręcił głową.
— Wyjaśnię wam wszystko. Ale nie tutaj.
Lila i Rafael spojrzeli na siebie. Czy to była pułapka? A może Manuel naprawdę był ich jedyną szansą?
Rafael wziął głęboki oddech, po czym skinął głową.
— Nie mamy wyboru. Idziemy.
***
Szli za Manuelem przez sieć ciemnych, wąskich uliczek, aż dotarli do małego, niepozornego budynku. Manuel popchnął ciężkie drewniane drzwi i wskazał, by weszli do środka.
Wewnątrz było skromnie – stół, kilka krzeseł i stare regały z książkami. Na stole leżał stos dokumentów, a na jednej ze stron Lila dostrzegła znajome imię.
Siostra Rafaela.
Manuel zamknął za nimi drzwi i usiadł.
— Usiądźcie — powiedział spokojnie.
Rafael nie ruszył się z miejsca.
— Zanim to zrobię – powiedz nam prawdę. Śledził nas pan?
Manuel spojrzał na niego uważnie, zanim odpowiedział:
— Wiedziałem, że pójdziecie do tej willi. Ale nie dlatego, że was śledziłem.
Zamilkł na chwilę, a potem dodał powoli:
— Wiedziałem, bo ona mi to powiedziała.
Zapanowała cisza.
Lila zesztywniała.
— Rafaela siostra? — wyszeptała.
— Tak — Manuel skinął głową. — Zanim zniknęła, powiedziała mi, że ktoś będzie jej szukał. Że nadejdzie taki dzień.
Rafael zacisnął pięści.
— Więc dlaczego nie pomógł pan wcześniej?
Manuel zacisnął szczękę, jakby wahał się, czy powiedzieć całą prawdę.
A potem, głosem pełnym ciężaru, który niósł od dawna, wyszeptał:
— Bo się bałem.